people

poniedziałek, 28 listopada 2011

6. O tym jak spacer w nocy może być niebezpieczny.

 -No to co?-zapytał zawstydzony Alex.-idziemy gdzieś?-spojrzał jej w oczy.
 Dziewczyna wyciągnęła telefon i spojrzała na zegarek.
 -Hmm.. Najlepiej jakbym juz szła do domu.
 -No dobra.-chłopak odsunął od siebie kubek niedopitej czekolady i założył bluzę.-odprowadzić cię?
 -Nie, dzięki. Dojdę sama.
 -Na pewno?-zasunął krzesło.
 -Na pewno.-uśmiechnęła się i poszła w kierunku drzwi.
 Wyszli na zewnątrz.
 -Dziękuję ci, że poszedłeś ze mną na cmentarz.
 -Nie ma sprawy.-chłopak założył kaptur, a ręcę włożył w kieszenie. Wiał zimny i porywisty wiatr.-dobra.. Trzymaj się.-pocałował ją w policzek na pożegnanie i poszedł wzdłuż ulicy. Po chwili skręcił w lewo.
 Dziewczyna natomiast skierowała się w przeciwną stronę. Nie chciała iść do domu. Nie teraz. Musiała to wszystko przemyśleć. Will zjawił się tak nagle. Założyła kaptur na głowę. Nigdy nie przypuszczała , że go jeszcze spotka. Włożyła ręcę do kieszeni od spodni. Że jeszcze spojrzy mu w oczy. Że wyjdzie z nałogu, i że będzie miał dziewczynę. Że jeszcze będzie jak kiedyś.
 Idąc w objęciach świateł ulicznych zauważyła dwóch chłopaków stojących koło jednej z lamp. Przyjrzała im się dokładnie. Był to Tom i nieznany jej chłopak. Nigdy Toma nie lubiła, choć przyjaźnił się trochę z resztą jej paczki. Był dziwnym chłopakiem. Coś zawsze ją odpychało od niego. Może wygląd? Nie, raczej nie, bo był jednym z najprzystojniejszych chłopak w szkole.. Raczej charakter i zachowanie.
 Opierał się teraz o lampę trzymając w ręku kończącego się peta.
 -No, proszę,proszę. Kogo my tu widzimy?!-zawołał do Alice.
 -Odwal się ode mnie.-dziewczyna szła dalej po środku ulicy. Chłopak podbiegł do niej.
 -Popatrz, Martin. To ona.-zwrócił się do chłopak w czarnych ciuchach stojącego nadal koło lampy. Cie nie widziała jego twarzy, bo była ona przykryta cieniem kaptura.-zawsze czarna.. Zawsze ponura.. Zawsze tajemnicza.. Lekko przerażona.. Taką cię zapamiętam-szepnął i zaciągnął się.
 -Cieszę się-odpowiedziała-a teraz przepraszam.. Muszę już iść.-dziewczyna próbowała go ominąć..
 -O, nie.. Ze mną nie jest tak łatwo..-zaśmiał się. Dziewczyna poczuła od niego alkohol. Wystraszyła się. Chłopak wyjął scyzoryk z kieszeni. Ledwo trzymał się na nogach.
 -Czego chcesz?-spojrzała na niego swoimi ciemnymi oczami.
 -Powiesz mi..
 -Co?!
 -Co robiłaś wczoraj wieczorem?-przyłożył jej scyzoryk do brzucha.
 -Wczoraj..? Siedziałam w domu..
 -Ktoś cię niósł na rękach do domu..-spojrzał jej w oczy, rzucił peta na ziemię.
 -A jeżeli ktoś to co?!-dziewczyna poczuła nóż, który jeździł jej po bluzie.-zazdrosny?
 Chłopak się zdenerwował i już szykował się do wbicia jej noża w brzuch.
 -Eh, eh.. Ja tu nadal jestem.-Martin podszedł do nich widząc, że atmosfera robi się nie przyjemna i wyciągnął mu nóż z dłoni.- nie pozwolę ci jej skrzywdzić.-syknął do Toma i leciutko popchnął go nożem.-uciekaj.
 -Czemu?-Tom nadal stał twardo.
 -To w końcu ja mam nóż, prawda?-powiedział cichym, a zarazem mocnym i silnym głosem.
 -Policzymy się kiedy indziej..-chłopak odwrócił się na pięcie i poszedł  w drugim kierunku.
 Dziewczyna była podekscytowana odwagą chłopaka.
 -Jestem Alice.-powiedziała prawie szepcząc.
 -Martin.-odpowiedział nadal spoglądając na odchodzącego Toma.-gdzie mieszkasz?-schował nóż i spojrzał na nią. Miał tak samo ciemne oczy jak Alice. Ciemne kosmyki włosów spadały mu na twarz. Na szyi miał owinięte słuchawki , z których leciał mocny i ciężki metal.
 -Dojdę sama.
 -Nie pozwolę.
 -Nic mi się nie stanie.-odpowiedziała.
 -Jest tu niebezpiecznie.
 -Dlatego muszę już iść.-dziewczyna odwróciła się.
 Chłopak złapał ją za rękę.
 -Idę z tobą.-spojrzał jej w oczy.-dla bezpieczeństwa.
 -Dobrze.. Dziękuję za wszystko.
 Chłopak nic nie odpowiedział tylko włożył słuchawki do uszu.

poniedziałek, 21 listopada 2011

5. O tym jak Helen okazała się adoptowana.

 -To co, kochanie? Wracamy do domu?
 -Will. Naprawdę nic się nie stało...-uśmiechnęła się- Zaraz przyjdę-powiedziała dziewczyna- pójdę się przebrać.
 -Przebrać?-zapytała Alice.
 -Tak, mam dodatkową bluzkę w torebce.-ta odpowiedź troszeczkę ich zszokowała.
 -No, dobrze. Ja tutaj poczekam.-Will usiadł na przeciwko Alice, która wzrokiem odprowadzała dziewczynę do toalety. Alex poszedł po kolejną tacę czekolady.
 -Co to ma być?!-dziewczyna zapytała szeptem.
 -Idealna, prawda?
 -Co?! Will, ja się nigdy po tobie nie spodziewałam, że ktoś taki jak ona.. W ogóle jak on ma na imię?
 -Helen.
 -Jak Helen będzie cię chciała... Przecież jesteście przeciwieństwami.. Ty.. No cóż. Jesteś jaki jesteś. A ona?-popatrzyła na niego- to jest typem dziewczyny laleczki. Słyszałeś co ona ma w torbie? Drugą bluzkę? A kto wie ile ich może jeszcze mieć... Z pięcdziesiąt? Osiemset? A ty co masz w torbie?-dziewczyna wyciągnła spod stołu jego skórzaną torbę-oo.. Proszę. Kawałek jakiegoś papierku...- położyła go na stół.
 -To moje notatki do szkoły..-nie zdziwiło ją to.
 -A tu..? Nie skończony papieros.. A co to jest?-dziewczyna wyjęła czarną bluzkę-czyli ty też masz bluzkę na zmiane?!
 -To jest na wf, Alice.-chłopak złapał torbę i wszystko do niej wrzucił. Po chwili znalazła się pod stołem.-masz jeszcze jakieś pytania?
 -Nie, dziękuję.-odparła i wybuchnęła śmiechem-przepraszam.. Ale.. Nie spodziewałam się..
 Chłopak też zaczął się śmiać.
 -Haha.. Uwierz mi.. Ja też nie..
 -No, ale uspokój się.. No Will.. Mam pytanie..- dziewczyna pochyliła się ku niemu -od dawna jesteś razem?-zapytała szptem.
 Chłopak także pochylił się bardziej ku niej nie mogąc się opanować od śmiechu.
 -Prawie dwa miesiące.
 Dziewczyna oparła się o fotel uśmiechają się.
 -Szczęścia, wytrwałości.. i czego jeszcze? A już wiem.. Wierności..
 -Dobra, dobra.-chłopak uśmiechnął się wyjmując telefon i sprawdzając, która godzina. W tym momencie do stolika podszedł Alex.
 -Trzymajcie-powiedział kładąc tacę na stole.-to dla ciebie, i ciebie i ciebie.. Gdzie ona jest?-spytał się.
 -W toalecie zaraz przyjdzie-odpowiedział Will-oo.. Już idzie-i wskazał na Helen.
 Dziewczyna podeszła do stolika i oznajmiła wszystkim, ze zaraz będzie się zbierać.
 -Ej, tak wcześnie?- spytała się Alice.
 -Niestety. Muszę być w domu o wyznaczonej godzinie i jeszcze pójść odebrać siostrę z zajęć.
 -Masz siostrę?-zapytała.
 -Tak, tak. Emili się nazywa. Ma osiem lat.-uśmiechnęła się- tak wiecie.. Przyrodnia.
 -Twoi rodzice się rozwiedli?-zapytała.
 -Przykro nam..-odpowiedział Alex.
 -Nie, nie ma czego.. Jest mi naprawdę dobrze. Nie rozwiedli się. Moi biologiczni rodzice umarli. Mama przy porodzie, a tata przez narkotyki.. Dlatego próbowałam go wyciągnąć-spojrzała na Willa- nie chciałam, żeby skończył jak mój ojciec. I byłam adoptowana. A kilka lat później na świat przyszła moja siostra.-dziewczyna się uśmiechnęła.
 -No to dobrze..-odpowiedziała Cie.
 -No dobra.. Przepraszam, ale zaraz się spóźnię.-odpowiedziała zakładając płaszczyk.
 -Zaraz się spóźnimy.-poprawił ją Will i wstał od stolika- macie mój numer?-zapytał Alexa i Alice.
 -Jeżeli się nie zmienił to mamy.-odparli i się uśmiechnęli.
 -Musisz mi kiedyś przedstawić swoją siostrę.-odpowiedziała dziewczyna.
 -Z chęcią.-uśmiechnęła się Helen.
 Will obiął ją w pasie i skierowali się do wyjścia...

ps: chciałabym, zebyście komentowali każdy rozdział co o nim sądzicie. Dzięki. ;**

sobota, 19 listopada 2011

4. O tym jak gorąca czekolada znalazła właściciela.

 Stanęła jak wryta. Nie mogła uwierzyć, że przyjaciel, którego znała tyle lat tak się zmienił.
 -Zmieniliście się.-powiedział Will biorąc swoją torbę z ławki.-ale łatwo was rozpoznać.-uśmiechnął się.
 Dziewczyna rzuciła mu się na ramiona. Nie mogła uwierzyć, że jeszcze go kiedyś spotkają.
 -Tęskniłaś?-zapytał chichocząc.
 -Nie.. Ja bardzo tęskniłam.-wzruszyła się.-ale ty urosłeś.. Pamiętasz Alex jaki on był niski?-zwróciła się do Alexa.-a teraz?-uśmiechnęła się.-jakie ciacho.. Mraaau..-zażartowała.
 -Hahahaa, taa jasne. Na pewno! Macie teraz czas?-zapytał.
 -Nie pamiętasz? Dla przyjaciół zawsze...-odpowiedział Alex i dał mu rękę.
 -To idziemy gdzieś?-zapytała.
 -Może do Haffe?-zaproponował nastolatek.
 -Dobrze. Ja mam trochę czasu.-dziewczyna zapaliła lampkę.-a ty Alex?
 -No jasne! Kto nie ma..- chłopak się uśmiechnął.
 Ruszyli do wyjścia. Dziewczyna nie mogła się napatrzeć. Tak dawno go nie widziała. Will zrobił się bardzo podobny do Mike'a. Chciała mu zadać tyle pytań, ale nie wiedziała od którego zacząć. Cieszyła się, że żyje i że spotkali go na cmentarzu.
 Rozmawiali przez całą drogę. Kiedy byli już przy Haffe Alice spytała się jak wyszedł z uzależnienia.
 -Wiesz... Długa historia...-odpowiedział chłopak.-zmieńmy temat.-i otworzył dziewczynie drzwi.
 W kawiarni było niezmiernie ciepło i gwarnie. Zapach gorącej czekolady rozchodził się po całym lokalu, który był znanym miejscem do spotkań tutejszej młodzieży. Często tutaj się przychodziło by użyć komputera, zamówić coś do picia, albo poczytać magazyny.  Stoliki były pozajmowane, ale 'ich' stolik przy, którym siadali zawsze w czwórkę był wolny. Skierowali się w kierunku wolnego miejsca.
 -No, ale mamy czas. Możesz powiedzieć...-powiedział Alex.
 -Nie, na serio. Nie chcę już o tym mówić. Ktoś mi w głowie wszystko uporządkował.
 -Ktoś? Czyli Jasmine?-zapytała Alice. Jasmine poznali kiedy ćpali. Była najlepszą przyjaciółką Willa.
 -Nie, nie. Inna.
 -Inna? No chłoopie! Szalejesz.-powiedział Alex chichocząc.-dobra, ja pójdę zamówić. Co chciecie? Czekolade? Kawe..?-zapytał.
 -Ja czekoladę.-odpowiedziała dziewczyna.
 -Ja też.-uśmeichnął się Will.
 Kiedy Alex oddalił się od stolika dziewczyna zapytała:
 -To kto? Nie mów , że...
 -Nie, to nie Anna!-jego wzrok błądził po całej kawiarence...
 -To kto?!
 -Popatrz...-chłopak pokazał palcem na dziewczyne przechodzącą koło barku, gdzie stał Alex z tacą czekolady. W chwili kiedy dziewczyna kierowała się w kierunku Willa, przechodząc koło nastolatka, Alex gwałtownie odwrócił się od blatu i wpadł w dziewczynę. Cała czekolada wylądowała na jej ubraniu.

gdyby to było takie proste..

Chcę tylko przekazać, że mam karę, szlaban, blokade.. Eeeeh -,- napiszę następny rozdział jak będę mogła.

Pozdrawiaam! ;**

poniedziałek, 14 listopada 2011

3. Tylko nasza czwórka cię tak nazywała.

 -Przestało padać.-powiedziała Alice spoglądając przez okno.
 -To co? Idziemy?-zapytał Alex.
 -Tak-dziewczyna wstała z krzesła , ubrała bluzę i wyszli razem na korytarz.
 Pokój Alexa był na samym końcu korytarza, więc szli dośc długo, aby na końcu móc zejść na dół schodami. Na korytarzu było wywieszonych i oprawionych mnóstwo ich zdjęć rodzinnych. Poczynając od chrzestu Alexa, pierwszego wyjazdu rodzinnego, a kończąc na chrzcie Julie i ostatniego wyjazdu rodzinnego z ich mamą. Przechodząc przez korytarz , a patrząc na te zdjęcia jedno przykuło jej uwagę najbardziej. Zdjęcie przedstawiało koniec klasy szóstej. Stała tam czwórka przyjaciół : Alex, Alice, Mike i Will. Dziewczynie przypomniały się wszystkie chwile z ich życia. Przyjaźnili się od pierwszej klasy podstawowej po śmierć Mike. Poszli nawet do jednego gimnazjum. Tam zaczęły się kłopoty.
 Na początku to wszystko było takie naiwne i dziecięce. Ale później przeobrażyło się w koszmar. Narkotyki. Pierwszy wpadł Mike. Jakiś kumpel na imprezie pozwolił mu spróbować i wpadł w pułapkę. Przez to, że z Alice wiązała ich więź większa niż przyjaźń kiedyś w domu dał jej spróbować mówiąc, że nic się nie stanie, bo to tylko jeden raz, i że jest po tym niezła jazda. Spróbowała. Po trzydziestu minutach chciała znowu... Po kilku dnach złapali Alexa. Namawiali go pod pretekstem, że wejdzie w inny , lepszy świat. Lecz ten ostro mówił, że nie. Nikt nie wie dlaczego wtedy odmówił. Ludzie mówili, że to rozsądek. Ale gdyby spotkali tą całą czwórkę kilka tygodni wcześniej też by tak mówili , że to miłe i rozsądne dzieci. Mike i Alice namawiali go wielokrotnie, lecz to nic nie dało. Zaproponowali Willowi, który zawsze był chętny do takich rzeczy. Wpadła ich cała trójka. Później razem namawiali Alexa. Lecz ten był uparty. Udało mu się tego niknąć. Na początku chciał nawrócić Alice, lecz ta mówiła, że w końcu jest szczęśliwa, żeby się od niej odwalił. I tak zrobił. Chłopak wiedział, że jak nie namówi dziewczyny, żeby skończyła to reszta nie będzie chciała. Zakończył z nimi przyjaźń. Oni co raz bardziej chcieli go do tego namówić. Przychodzili do niego wieczorami naćpani i ćpali pod jego domem. Tu zaczął się koszmar. Policja. Prokuratura. Nienawiść. Dilerzy. Brak kasy. Płacz. Rozpacz. Zdrowy rozsądek? Wrócił Mike'owi... Po paru tygodniach tego koszmaru poszedł do Alexa, który za żadne rzeczy nie chciał go wpuścić, by nie pokazywać starych przyjaciół przed ojcem. Ale ten walił w drzwi i krzyczał, żeby mu pomógł, że chcę już z tego wyjść, że ma tego dość, że to się posunęło za daleko... Rozmawiali długo o tym jak było kiedyś i jak jest teraz. Mike przepraszał go, że robili mu takie piekło. W pewnym momencie popłynęła mu łza i powiedział, że dalej tak nie da rady. W tym czasie Alex zrozumiał, że jak nie pomoże mu teraz to już nigdy. I wyciągnął go z tego bagna z pomocą psychologa i jego samego. Dali radę... Pewnego wieczoru zadźwonił do niego Mike i prosił, żeby szybko wyszedł na ulice i biegł w prawo, a było już dość późno, bo dochodziła północ. Natolatek wybiegł z domu i pobiegł wzdłuż ulicy... Po kilkuset metrach zobaczył stojącą karetkę i Mike. Okazało się, że ktoś brutalnie pobił Alice... W tym momencie zrozumieli, że to może być już jej koniec, ale lekarze twierdzili, że wyjdzie z tego. Wyszła. Inna. Zmieniona. Wrażliwsza, wyrozumialsza, zamknięta w sobie, nieufna... I z pomocą przyjaciół i lekarzy wyszła z uzależnienia. Później dziewczyna się trochę otworzyła. Już zaczęło jej się żyć jak kiedyś. Zostali z Mike'iem parą i było im dobrze. Póki nie śmierć.Niestety Willa nie udało się uratować. Siedzi nadal w tym bagnie.
 Popatrzyła na to zdjęcie i popłynęła jej łza. Zacisnęła mocno powieki.
 -Utrzymujesz z Willem kontakt?-zapytała niesłyszalnie.
 -Nie.-odpowiedział takim samym głosem jak ona.
 -Przepraszam...-popłynęła jej kolejna łza.-nie chciałam...
 -Wiem-przerwał jej i ją mocno przytulił.-chodź już.

 -Dawno tu nie byłam.-powiedziała dziewczyna wchodząc na cmentarz.
 -Ja byłem tydzień temu.-powiedział chlopak wyjmując banknot i płacąc staruszce za bukiet.-ładny?
 -Śliczny.-odpowiedziała.-jak oni mogli mu to zrobić? No powiedz...?
 -Nie wiem. Na prawdę.-odpowiedział skręcając w alejkę.
 -A myślisz, że to ci sami go załatwili co chcieli mnie zabić?-popatrzyła mu w oczy.
 -Możliwe... Wszystko możliwe. Ale ciekawe co oni chcieli. Po co im było Was zabijać?-powiedział chłopak podając dziewczynie bukiet.
 -Nie wiem. Dlaczego on? Dlaczego...-popłynęła jej łza. Chłopak objął ją powyżej pasa i ruszyli na grób.
 Kiedy byli już na tyle blisko, że widzieli miejsce spoczynku Mike'a dziewczyna przyuważyła sylwetkę chłopaka zapalającego znicz na grobie jej chłopaka.
 -Popatrz.-powiedziała wskazując palcem.-cicho, bo nas usłyszy. Kto to jest?
 -Gdzie? Przy grobie? Może jego jakis przyjaciel... Nikt nie wie z kim on się przyjaźnił w czasie uzależnienia.-odpowiedział i ruszli dalej, lecz dziewczyna taka nie uważała. Musiała go znać. Nigdy by nie zapomniała takiego chłopaka. Ubrany był podobnie do Mike'a. Czarna bluzka, szare spodnie i czerwone trampki. Bluze miał czarną. Ciemne kosmyki włosów zasłaniały mu pół twarzy. Oczy miał błękitne. Nie była pewna czy to... ale wolała się upewnić podchodząc bliżej.
 Położyła kwiaty i pomodliła się. Zainteresował ją chłopak stojący przy niej. Nie wytrzymała.
 -Alice jestem.-powiedziała i podała mu dłoń.
 -Miło poznać.-chłopak zachichotał, wytarł dłoń w spodnie i podał jej.
 Myślała chociaż, że się przedstawi. A on? Nic.
 -Jesteś przyjacielem Mike'a?-zapytała.
 -Oj, daj spokój..-powiedział Alex podchodząc do niej i łapiąc ją za dłoń.
 -Nie wiem czy dobre pytanie zadałaś... Raczej byłem, nie? W końcu Mike już nie żyje.-rozłościło ją to.
 -Czyli uważasz , że jeżeli ktoś umiera to się o nim powinno zapomnieć? Sorry, ale ja z nim byłam i uważam się nadal za jego dziewczynę! Przyjaźniłam się z nim i nadal uważam się za jego przyjaciółkę. A ty? Chyba nie jak cię nie znam... Znałam jego wszystkich przyjaciół!-wybuchnęła. Zrobiła znak krzyża, obróciła się na pięcie i pociągnęła Alexa za sobą. Nie chciała dalej tam przebywać w towarzystwie chłopaka, który podawał się za jego byłego przyjaciela.
 -Przepraszam, że cię to rozzłościło, Cie.-chłopak odpowiedział uśmiechając się lekko.
 Alex słysząc to zatrzymał Alice.
 -Słyszałaś?-szepnął.
 -Co?!-odpowiedziała.
 -Nazwał cię Cie. A tylko nasza czwórka cię tak nazywała...
 Dziewczyna spojrzała na chłopaka i zapytała:
 -Will?
 Chłopakowi na twarzy pojawił się tylko tajemniczy uśmiech. Po chwili przytaknął głową.

niedziela, 13 listopada 2011

2. John jako najlepszy kucharz w tej miejscowości.

 -Mamo!-krzyknęła dziewczyna jak się obudziła-gdzie ja jestem?
 Anna stała już w drzwiach.
 -W domu. Alex cię przyniósł. Zasnęłaś na ławce.-powiedziała podając jej tacę ze śniadaniem.
 -Na ławce?-otarła oczy.-Myślałam, że staliśmy na ulicy i wtedy.. Nieważne..
 -Coś ci się chyba pomyliło.. Pewnie masz gorączkę.-Anna sprawdziła jej czoło.-nie masz.. Hmm.. Odpocznij trochę. Ja będę na dole.-matka wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi i zeszła na dół.
 Dziewczyna długo myślała nad tym co stało się wczoraj. I powolutku zaczęła sobie wszystko przypominać. Jak stali w lesie, jak ją pocałował, jak powiedział jej co czuję, jak zaczęła biec, jak płakała na jego ramieniu. Najbardziej się bała, że odwzajemni jego uczucie , i że zrobią mu krzywde jak Mike'owi. Jak zabiją go. A stało się to kilka miesięcy wcześniej.
 Był ciepły dzień. Niebo szykowało się do powitania słońca. Miała być ich rocznica roku bycia ze sobą. Wszyscy im gratulowali. Jednak ktoś chciał zepsuć ich szczęście. Przeczuwała kto, ale nie była pewna. A może ci gansterzy? A może ktoś ze szkoły...? Nie wiedziała. Wiedziała jedynie, że ci którzy nawiążą z nią kontakt będą mieć problemy. I wieczorem spotkali się w parku. Taki wieczorny romantyczny spacer. Jak już wracali do domu banda chłopaków wyszła zza rogu i zaczęła go atakować. Było już ciemno, a lampy zgasły na chwilę. Jeden chłopak złapał ją od tyłu szepcząc jej do ucha, żeby była cicho i przystawiając jej nóż do żebra, a reszta chłopaków biła Mike. Dopiero pod koniec kiedy chłopak był ledwo żywy jeden wyciągnął nóż i wbił mu w brzuch. Nastolatek tego nie przeżył.
 Ta cała historia z Mike'em strasznie zmieniła Alice. Od tego momentu stała się cichsza i zamknięta w sobie. Chciała się zemścić, ale nie wiedziała, których ma zniszczyć. Była bezradna.
 Dziewczyna szybko zjadła śniadanie, ubrała się i podeszła do okna. Padał deszcz, który uniemożliwył zmiane jej planów. Wyciągnęła jeszcze ciepłą bluzę i wyszła z domu. Słyszała tyko krzyki mamy, żeby nigdzie nie szła, ale nie przejmowała sie tym. Musiała wszystko przemyśleć.
 -Alex, ktoś puka do drzwi.-powiedział John, ojciec Alexa.
 -Słyszę, już otwieram!-nastolatek podbiegł do drzwi i je otworzyła. Stała w nich Alice.
 -Dzięki, że mnie wczoraj zabrałeś do domu.-powiedział ocierając sobie twarz z deszczu.-mogę wejść?
 -No, jasne. Wchodź.-powiedział Alex i zamknął za nią drzwi.-tato, Alice przyszła.
 -Alice...-powiedział John i wyszedł z kuchni.-jak miło cię znowu spotkać. Opowiadaj, jak się trzymasz?
 -A dziękuję. Jakoś żyję się dalej.-odpowiedziała.
 John był z zawodu kucharzem najlepszym w tej miejscowości. Pracował w dużej knajpie.
 -No, dobra. Idźcie na górę. A ja kończę nowe danie do menu.-obrócił się na pięcie i wrócił do kuchni.
 Para nastolatków skierowała się na górę do chłopaka pokoju. Idąc korytarzem z małego pokoju wyszła dziewczynka. Julie miała pięć lat i zapamięta Alice jako najlepszą przyjaciółkę Alexa. Kochała się z nią bawić.
 -Alice. Alice!-powiedziała mała wskakując nastolatce na ręcę-tak dawno u nas nie byłaś.-małej spłynęła wielka łza.
 To prawda. Od śmierci Mike Alice nigdzie nie wychodziła. Siedziała w swoim pokoju i patrzyła się na świat przez okno.
 -Będę wpadać częściej, obiecuję-uśmiechnęła się i otarła jej łze. Rodzina Alexa też nie miała łatwo. Mama ich zmarła kiedy Julie miała dwa lata na raka.
 -Mam nadzieję.-powiedział Alex i weszli do jego pokoju.-no to opowiadaj co cię do mnie sprowadziło?-zapytał chłopak ściagając z niej mokrą bluzę.
 -Mam prośbę...-powiedziała cichym głosem.-pójdziesz ze mną do Mike'a.
 -Teraz?-podał jej swoją suchą bluze z szafy.
 -Poczekajmy, aż przestanie padać. Ale na serio możesz?
 -Tak, z chęcią się z Tobą wybiorę.
 -Dziękuję... Dawno u niego nie byłam. Ta cała sytuacja mnie trochę przerosła. Nie wytrzymałam.
                                                                             

sobota, 12 listopada 2011

1. O tym jak Alex powiedział jej co czuję...

 -Chodź-powiedział poprawiając włosy na bok-pokażę Ci coś.
 -Wiesz, że nie mogę-odpowiedziała Alice patrząc na zegarek-jestem już spóźniona.
 -Gdzie Ci się śpieszy...?
 -Alex.. zrozum. Muszę już iść.
 W tej chwili chłopak złapał ją za rękę i pociągnął do siebie. Popatrzył jej w oczy , uśmiechnął się i ich wargi złączyły się w jedność. Pocałunek był długi i namiętny. Nie mogli przestać. W tym czasie Alice przypomniała sobie wszystkie momenty z ich życia. Te dobre i złe. Wzruszyła się.
 -Kocham cię-powiedział poprawiając jej włosy.
 -Ja muszę naprawdę już lecieć.-dziewczyna odskoczyła od niego na bok i popatrzyła na telefon. Trzy nieodebrane wiadomości-przykro mi.
 Powiedziała i wróciła na ścieżke prowadzącą do miasteczka. Szła coraz szybciej. Łzy spływały jej po policzku, które szybko otarła i zaczęła biec. Chciała już się znaleźć w jej małym pokoiku. Chciała, żeby było jak kiedyś. Żeby się przyjaźnili. A on jej wyznał miłość. W tym samym lesie co Mike.
 Gdy już wybiegła z lasu nie mogła się skupić. Nie wiedziała gdzie iść, w którym kierunku. Nadal była zszokowana tym co jej powiedział przed chwilą przyjaciel. Po chwili zobaczyła go wybiegającego z lasu.
 -No poczekaj. Nie dokończyłem Ci.-krzyknął Alex i podbiegł do niej.
 -Jest już późno. Muszę iść.
 -Odprowadzę cię.-uśmiechnął się i wyjął telefon. Była już 22.14.
 -Będę mieć przypał przez ciebie. Naprawdę muszę już iść! Puść mnie!-dziewczyna zaczęła biec w kierunku domu.
 -Ej! Poczekaj!-dogonił ją-coś się stało? Nigdy taka nie byłaś!
 -Bo nie wiedziałam, że mnie kochasz! Myślałam,ze jesteśmy tylko przyjaciółmi!-dziewczyna stanęła-myślałam, że mnie to nigdy nie spotka.. Pamiętasz co się stało.. Mike.. Ja..
 -Wiem.. Ale ja cię nie opuszczę..-powiedział podchodząc do niej.
 -Ja się tego boję! Nie chcę już znać tego uczucia.. Rozumiesz? Kochał mnie.. Kochałam go.. A teraz? Jak Tobie się stanie to samo co jemu to nie liczę za siebie...-chłopak do niej podszedł i przytulił ją. Dziewczyna była cała roztrzęsiona. Zaczęła płakać. Stali tak w jasności lamp ulicznych. Po chwili dziewczyna usnęła na jego ramieniu...
 -Mark, ktoś dzwoni do drzwi!
 -To idź otwórz jestem zajęty!
 -Mark?-Anna stanęła w drzwiach jego gabinetu z talerzami w ręku-jestem zajęta.
 -Dobrze, juz idę.-powiedział wstając od biurka.
 Mark był wysokim mężczyzną o zielonych oczach i brązowych włosach. Pracował w wielkim biurze.
 -Kto tam?-zapytał otwierając drzwi.-kto do cholery jasnej tak późno przychodzi..
 -Przepraszam, ale Alice..-w drzwiach stanął Alex trzymający na rękach córkę Marka i Anny.-zasnęła. Nie chciałem jej już budzić.
 -Wejdź Alex.
 Chłopak wszedł do domu i skierował się do salonu. Na kanapie położył Alice.
 -Jezus Maria! A ja myślałam, ze coś się jej stało!-z kuchni wybiegła Anna.-gdzie ona była, Alex? Znowu ćpała?
 -Nie, proszę pani. Spacerowaliśmy, a później usiedliśmy na ławce i zasnęła. Nie chciałem jej już budzić.-skłamał.
 -Dziękujemy. Już myślałem, ze znowu w złe towarzystwo wpadła.
 -Rozumiem..-powiedział Alex- będę się już zbierał. Do widzenia! Wpadnę jutro.-powiedział Alex i skierował się do wyjścia.
 -Jeszcze raz dziękuję Alex , że jesteś przy niej jak tego potrzebuję- powiedział Mark odprowadzając go do drzwi.
 -Ja jestem jej przyjecielem. Robię co powinienem.-chłopak uśmiechnął się i wyszedł.
 Szedł wzdłuż ulicy oświetlonej lampami. Mieszkał kilka domów dalej. Obiecał sobie, że jej nie zrani i będzie o nią walczyć. Nawet jeśli bedzie chodzić o jego życie...