people

sobota, 12 listopada 2011

1. O tym jak Alex powiedział jej co czuję...

 -Chodź-powiedział poprawiając włosy na bok-pokażę Ci coś.
 -Wiesz, że nie mogę-odpowiedziała Alice patrząc na zegarek-jestem już spóźniona.
 -Gdzie Ci się śpieszy...?
 -Alex.. zrozum. Muszę już iść.
 W tej chwili chłopak złapał ją za rękę i pociągnął do siebie. Popatrzył jej w oczy , uśmiechnął się i ich wargi złączyły się w jedność. Pocałunek był długi i namiętny. Nie mogli przestać. W tym czasie Alice przypomniała sobie wszystkie momenty z ich życia. Te dobre i złe. Wzruszyła się.
 -Kocham cię-powiedział poprawiając jej włosy.
 -Ja muszę naprawdę już lecieć.-dziewczyna odskoczyła od niego na bok i popatrzyła na telefon. Trzy nieodebrane wiadomości-przykro mi.
 Powiedziała i wróciła na ścieżke prowadzącą do miasteczka. Szła coraz szybciej. Łzy spływały jej po policzku, które szybko otarła i zaczęła biec. Chciała już się znaleźć w jej małym pokoiku. Chciała, żeby było jak kiedyś. Żeby się przyjaźnili. A on jej wyznał miłość. W tym samym lesie co Mike.
 Gdy już wybiegła z lasu nie mogła się skupić. Nie wiedziała gdzie iść, w którym kierunku. Nadal była zszokowana tym co jej powiedział przed chwilą przyjaciel. Po chwili zobaczyła go wybiegającego z lasu.
 -No poczekaj. Nie dokończyłem Ci.-krzyknął Alex i podbiegł do niej.
 -Jest już późno. Muszę iść.
 -Odprowadzę cię.-uśmiechnął się i wyjął telefon. Była już 22.14.
 -Będę mieć przypał przez ciebie. Naprawdę muszę już iść! Puść mnie!-dziewczyna zaczęła biec w kierunku domu.
 -Ej! Poczekaj!-dogonił ją-coś się stało? Nigdy taka nie byłaś!
 -Bo nie wiedziałam, że mnie kochasz! Myślałam,ze jesteśmy tylko przyjaciółmi!-dziewczyna stanęła-myślałam, że mnie to nigdy nie spotka.. Pamiętasz co się stało.. Mike.. Ja..
 -Wiem.. Ale ja cię nie opuszczę..-powiedział podchodząc do niej.
 -Ja się tego boję! Nie chcę już znać tego uczucia.. Rozumiesz? Kochał mnie.. Kochałam go.. A teraz? Jak Tobie się stanie to samo co jemu to nie liczę za siebie...-chłopak do niej podszedł i przytulił ją. Dziewczyna była cała roztrzęsiona. Zaczęła płakać. Stali tak w jasności lamp ulicznych. Po chwili dziewczyna usnęła na jego ramieniu...
 -Mark, ktoś dzwoni do drzwi!
 -To idź otwórz jestem zajęty!
 -Mark?-Anna stanęła w drzwiach jego gabinetu z talerzami w ręku-jestem zajęta.
 -Dobrze, juz idę.-powiedział wstając od biurka.
 Mark był wysokim mężczyzną o zielonych oczach i brązowych włosach. Pracował w wielkim biurze.
 -Kto tam?-zapytał otwierając drzwi.-kto do cholery jasnej tak późno przychodzi..
 -Przepraszam, ale Alice..-w drzwiach stanął Alex trzymający na rękach córkę Marka i Anny.-zasnęła. Nie chciałem jej już budzić.
 -Wejdź Alex.
 Chłopak wszedł do domu i skierował się do salonu. Na kanapie położył Alice.
 -Jezus Maria! A ja myślałam, ze coś się jej stało!-z kuchni wybiegła Anna.-gdzie ona była, Alex? Znowu ćpała?
 -Nie, proszę pani. Spacerowaliśmy, a później usiedliśmy na ławce i zasnęła. Nie chciałem jej już budzić.-skłamał.
 -Dziękujemy. Już myślałem, ze znowu w złe towarzystwo wpadła.
 -Rozumiem..-powiedział Alex- będę się już zbierał. Do widzenia! Wpadnę jutro.-powiedział Alex i skierował się do wyjścia.
 -Jeszcze raz dziękuję Alex , że jesteś przy niej jak tego potrzebuję- powiedział Mark odprowadzając go do drzwi.
 -Ja jestem jej przyjecielem. Robię co powinienem.-chłopak uśmiechnął się i wyszedł.
 Szedł wzdłuż ulicy oświetlonej lampami. Mieszkał kilka domów dalej. Obiecał sobie, że jej nie zrani i będzie o nią walczyć. Nawet jeśli bedzie chodzić o jego życie...

1 komentarz: