people

niedziela, 13 listopada 2011

2. John jako najlepszy kucharz w tej miejscowości.

 -Mamo!-krzyknęła dziewczyna jak się obudziła-gdzie ja jestem?
 Anna stała już w drzwiach.
 -W domu. Alex cię przyniósł. Zasnęłaś na ławce.-powiedziała podając jej tacę ze śniadaniem.
 -Na ławce?-otarła oczy.-Myślałam, że staliśmy na ulicy i wtedy.. Nieważne..
 -Coś ci się chyba pomyliło.. Pewnie masz gorączkę.-Anna sprawdziła jej czoło.-nie masz.. Hmm.. Odpocznij trochę. Ja będę na dole.-matka wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi i zeszła na dół.
 Dziewczyna długo myślała nad tym co stało się wczoraj. I powolutku zaczęła sobie wszystko przypominać. Jak stali w lesie, jak ją pocałował, jak powiedział jej co czuję, jak zaczęła biec, jak płakała na jego ramieniu. Najbardziej się bała, że odwzajemni jego uczucie , i że zrobią mu krzywde jak Mike'owi. Jak zabiją go. A stało się to kilka miesięcy wcześniej.
 Był ciepły dzień. Niebo szykowało się do powitania słońca. Miała być ich rocznica roku bycia ze sobą. Wszyscy im gratulowali. Jednak ktoś chciał zepsuć ich szczęście. Przeczuwała kto, ale nie była pewna. A może ci gansterzy? A może ktoś ze szkoły...? Nie wiedziała. Wiedziała jedynie, że ci którzy nawiążą z nią kontakt będą mieć problemy. I wieczorem spotkali się w parku. Taki wieczorny romantyczny spacer. Jak już wracali do domu banda chłopaków wyszła zza rogu i zaczęła go atakować. Było już ciemno, a lampy zgasły na chwilę. Jeden chłopak złapał ją od tyłu szepcząc jej do ucha, żeby była cicho i przystawiając jej nóż do żebra, a reszta chłopaków biła Mike. Dopiero pod koniec kiedy chłopak był ledwo żywy jeden wyciągnął nóż i wbił mu w brzuch. Nastolatek tego nie przeżył.
 Ta cała historia z Mike'em strasznie zmieniła Alice. Od tego momentu stała się cichsza i zamknięta w sobie. Chciała się zemścić, ale nie wiedziała, których ma zniszczyć. Była bezradna.
 Dziewczyna szybko zjadła śniadanie, ubrała się i podeszła do okna. Padał deszcz, który uniemożliwył zmiane jej planów. Wyciągnęła jeszcze ciepłą bluzę i wyszła z domu. Słyszała tyko krzyki mamy, żeby nigdzie nie szła, ale nie przejmowała sie tym. Musiała wszystko przemyśleć.
 -Alex, ktoś puka do drzwi.-powiedział John, ojciec Alexa.
 -Słyszę, już otwieram!-nastolatek podbiegł do drzwi i je otworzyła. Stała w nich Alice.
 -Dzięki, że mnie wczoraj zabrałeś do domu.-powiedział ocierając sobie twarz z deszczu.-mogę wejść?
 -No, jasne. Wchodź.-powiedział Alex i zamknął za nią drzwi.-tato, Alice przyszła.
 -Alice...-powiedział John i wyszedł z kuchni.-jak miło cię znowu spotkać. Opowiadaj, jak się trzymasz?
 -A dziękuję. Jakoś żyję się dalej.-odpowiedziała.
 John był z zawodu kucharzem najlepszym w tej miejscowości. Pracował w dużej knajpie.
 -No, dobra. Idźcie na górę. A ja kończę nowe danie do menu.-obrócił się na pięcie i wrócił do kuchni.
 Para nastolatków skierowała się na górę do chłopaka pokoju. Idąc korytarzem z małego pokoju wyszła dziewczynka. Julie miała pięć lat i zapamięta Alice jako najlepszą przyjaciółkę Alexa. Kochała się z nią bawić.
 -Alice. Alice!-powiedziała mała wskakując nastolatce na ręcę-tak dawno u nas nie byłaś.-małej spłynęła wielka łza.
 To prawda. Od śmierci Mike Alice nigdzie nie wychodziła. Siedziała w swoim pokoju i patrzyła się na świat przez okno.
 -Będę wpadać częściej, obiecuję-uśmiechnęła się i otarła jej łze. Rodzina Alexa też nie miała łatwo. Mama ich zmarła kiedy Julie miała dwa lata na raka.
 -Mam nadzieję.-powiedział Alex i weszli do jego pokoju.-no to opowiadaj co cię do mnie sprowadziło?-zapytał chłopak ściagając z niej mokrą bluzę.
 -Mam prośbę...-powiedziała cichym głosem.-pójdziesz ze mną do Mike'a.
 -Teraz?-podał jej swoją suchą bluze z szafy.
 -Poczekajmy, aż przestanie padać. Ale na serio możesz?
 -Tak, z chęcią się z Tobą wybiorę.
 -Dziękuję... Dawno u niego nie byłam. Ta cała sytuacja mnie trochę przerosła. Nie wytrzymałam.
                                                                             

1 komentarz:

  1. ` Dużo emocji. uhuhu. strasznie mi się podoba. chyba będziesz drugą osobą, która piszę świetne opowiadania. ;*

    OdpowiedzUsuń